I w tym roku nie mogło zabraknąć spływu kajakarskiego Mors. Jak zwykle, w marcowy weekend, trzeba było pokonać 60 kilometrów!
Do przepłynięcia trasy zgłosiło się 34 kajakarzy z Polski. I byli to nie tylko zapaleni wodniacy, bo do Żagania przyjechały całe rodziny, nie zabrakło płci pięknej i dzieci.
- Ta impreza ma szczególne znaczenie. Organizujemy ją, żeby oficjalnie zakończyć sezon zimowy - wyjaśnia współorganizator i szef żagańskiego Klubu Wodnego "Szron” Ryszard Dyrkacz. I dodaje, że sprawa nie rozbija się tylko o wiosłowanie. Brane jest też pod uwagę krajoznawstwo - podziwianie zabytków i przyrody.
- Co roku są inne warunki. Właśnie w tym jest cała przyjemność i motywacja, żeby męczyć kajaki - chwali imprezę Aleksandra Bobowska.
- Dawniej był śnieg, a teraz inny klimat, kwitną drzewa i pąki są na gałęziach - wylicza Grzegorz Koziołek.
Obserwowaliśmy kajakarzy na odcinku ze Szprotawy do Żagania. Jak wrażenia? - Płynęło się kapitalnie. Była wysoka woda i nieźle niósł nurt - komentował R. Dyrkacz. Kajakarze byli w dobrych humorach, mimo tego, że ostro ciął deszcz.
Ale deszcz to nie problem, prawdziwy kłopot to przenoszenie sprzętu na fragmentach trasy.
Od Szprotawy do Krzywańca jest pięć przeszkód wodnych, trzeba wysiadać, wyciągać kajaki (często na stromych nabrzeżach) i je przenosić. W sumie przechodzi się lądem trzy kilometry.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.