Ponad sześć godzin zielonogórscy policjani przeszukiwali wszystkie budynki należące do Uniwersytetu Zielonogórskiego po tym jak pracownica uczelni odebrała telefon o podłożeniu bomby.
Krótko przed południem w słuchawce usłyszała zdanie: "Kto chce żyć, musi z Uniwersytetu Zielonogórskiego uciekać". Po tym komunikacie anonimowy rozmówca się rozłączył. Natychmiast wszczęto akcję z udziałem wszystkich zielonogórskich funkcjonariuszy.
Efektem dowcipu była ewakuacja trzech tysięcy osób, w większości studentów, sparaliżowana praca i życie Uniwersytetu Zielonogórskiego. Pod uniwersytecki campus przy ulicy Podgórnej, gdzie znajduje się rektorat, podstawiono specjalne busy, w których zdezorientowani żacy mogli przeczekać akcje. Alarm bombowy zastał wielu studentów jeszcze w łóżkach. Wyszli oni bez kurtek, pieniędzy i dokumentów. Akcja zakończyła się o 17. 30.
"Po przeszukaniu okazało się, że wszystkie budynki są czyste. Ładunku wybuchowego nie ma. Jest bezpiecznie, dalej można kontynuować naukę i pracę na uczelni" - zapewniła w rozmowie z Radiem Zachód Donata Wojnicz rzeczniczka KMP w Zielonej Górze.
Policja prowadzi pstępowanie mające na celu ustalenie sprawcy fałszywego alarmu i pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej. Narazie nie wiadomo jaka kara grozi dowcipnisiowi.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.