Po olchach, topolach, brzozach i dębach nie ma śladu albo pozostały tylko pniaki. Burmistrz Małomic Czesław Korniak twierdzi, że pilarze działali na łące nielegalnie, bo bez jego zezwolenia.
ąki – ok. 183 podmokłych hektarów, należą do Agencji Nieruchomości Rolnych. Wydzierżawiło je dwóch mieszkańców Żagania (mówi się o nich, że są bardzo majętni). Agencja zezwoliła na wycinkę samosiejek, krzaków i drzew po warunkiem, że nie są starsze niż pięć lat. Zgodę na „starszaki” musi bowiem wydać burmistrz gminy. W umowie z dzierżawcami agencja nie rościła sobie praw do drewna. Miało być ono zapłatą dla pilarzy.
- Panowie, owszem, przyszli po zgodę na wycinkę, ale po fakcie. Najpierw wycięli drzewa, potem chcieli, żebym wydał im zezwolenie z datą wsteczną. Nie zgodziłem się. Nie będę naginał prawa. Jeśli nie zapłacą kary, sprawę skieruję do sądu – mówi Cz. Korniak.
Dwie wersje
Dwóch mieszkańców Żagania reprezentuje mecenas z żarskiej kancelarii adwokackiej Mirosław Bartnik. – To bzdura co opowiada burmistrz. Moi klienci nie wycięli siedmiu tysięcy drzew – mówi stanowczo.
To jak było? Zdaniem mecenasa Bartnika tak: żaganianie wydzierżawili ziemię od agencji, która zgodziła się na oczyszczenie terenu, czyli wycięcie krzaków, samosiewów i usunięcie drzew już leżących. Panowie wynajęli robotników. Ci zarzekają się, że nie ruszali stojących drzew. Potem dzierżawcy łąk napisali pismo do burmistrza z prośbą o zgodę na wycinkę.
- I wtedy nagle burmistrz stwierdził, że doszło do przestępstwa, że moi klienci wcześniej drzewa wycięli – ciągnie mecenas.
Burmistrz Korniak nie zgadza się z takim przebiegiem wydarzeń.
- Jeśli by tak było, dlaczego panowie przyszli do mnie do gabinetu i proponowali ekstra pieniądze na szkołę? Bylebym tylko odstąpił od naliczania kar i wyciszył sprawę? – pyta burmistrz.
- O łapówce nie mogło być mowy. Co najwyżej była to próba rozsądnego załatwienia sprawy. Ciąganie się po sądach jest czasochłonne i bardzo kosztowne. A w tym wypadku również bezpodstawne – tłumaczy M. Bartnik.
Robota bobrów
Nie ulega wątpliwości, że łąki były w strasznym stanie. Przez 17 lat nikt ich nie użytkował. Było tam bagno, wymarzone siedlisko dla bobrów.
- Jeśli się przez lata łąki nie użytkuje to logiczne, że z samosiewów urosły drzewa – dodaje mecenas. Wylicza, że fizycznie byłoby niemożliwe, aby w ciągu dwóch miesięcy wyciąć, oczyścić i wywieźć prawie 7 tys. drzew. – Sprawnym pilarzom pozbycie się jednego drzewa zajmuje dobre dwie godziny – tłumaczy.
Małomicki magistrat obstaje jednak przy swoim. Już nalicza straty spowodowane wycinką. Gdyby udało się udowodnić mieszkańcom Żagania winę, musieliby płacić kilka milionów złotych kary.
- Najpierw niech burmistrz to udowodni. Mamy 30 świadków, których jeszcze nie przesłuchano – podkreśla mecenas.
- Sprawa trafi do sądu – podtrzymuje Cz. Korniak.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.