Szpitale wymyślają różne sposoby jak zwiększyć liczbę łóżek. Jeśli będzie ich w placówce ponad 150, może uniknie likwidacji.
Kilka tygodni temu Ministerstwo Zdrowia ogłosiło, że chce zlikwidować część szpitali. Ocaleją te placówki, które spełniają kilka kryteriów. Po pierwsze - są w dobrej kondycji finansowej. Po drugie - mają największą liczbę łóżek i mogą zapewni kompleksową opiekę pacjentom. Pod uwagę będzie także brane wyszkolenie kadry, kontrakt jaki szpital podpisał z Narodowym Funduszem Zdrowia, czy odległość do innych lecznic.
Mimo licznych kryteriów, blady strach padł na najmniejsze szpitale. Z danych Lubuskiego Centrum Zdrowia Publicznego wynika, że w naszym województwie mamy 24 placówki, z czego osiem ma mniej niż 150 łóżek. Dyrektorzy szpitali zgodnym chórem mówią, że kryterium liczby łóżek jest jednym z najgłupszych, o jakim słyszeli. I że mają nadzieję, że przy tworzeniu sieci, będzie ono brane pod uwagę, jako ostatnie.
Tylko potrzeby
Nadzieja to jedno, a walka o pozostanie na rynku to drugie. Okazuje się, że mniejsze szpitale nie dostawiają wprawdzie łóżek, ale planują otworzyć nowe oddziały. Np. ten w Drezdenku, który ma 148 łóżek.
- Chcemy mieć ortopedię, bo jest bardzo potrzebna - mówi Tadeusz Zięba, zastępca dyrektora ds. medycznych szpitala w Drezdenku. - Mamy już pozytywną opinię wojewódzkiego konsultanta ds. ortopedii, dwóch zatrudnionych ortopedów, kolejnych chcemy przyjąć do pracy. Oddział ma mieć 8-12 łóżek. Planujemy także założenie podobnej wielkości urologii oraz mniejszej nefrologii.
Od 1 stycznia 2007 r. ortopedię planuje także szpital w Słubicach. Dziś ma 135 łóżek.
- Oczywiście, że oddanie tego oddziału zwiększy u nas liczbę łóżek - przyznaje dyrektor Andrzej Śrutwa. - To jednak decyzja wynikająca z potrzeb mieszkańców, a nie z obrony przed planami ministerstwa.
Łóżka nie leczą
Grażyna Gregorowicz, dyrektor szpitala w Świebodzinie kilka miesięcy temu zamknęła oddział dziecięcy. Zapytaliśmy, czy teraz nie żałuje, skoro jej placówka dysponuje 143 łóżkami. - Nie - zapewnia. - Na tym oddziale leczyło się jedno dziecko na dobę. To się zupełnie nie opłacało.
Gregorowicz dodaje, że to nie łóżka leczą pacjentów, tylko lekarze. Dlatego najważniejsza jest kadra i sprzęt, a także dobry kontrakt z funduszem zdrowia. - Nie wierzę w to, by o losie szpitala decydowało to, ile ma łóżek - mówi. - Co z tego, że ktoś ma duży oddział, skoro nie jest on wykorzystany?
Czy planuje otwarcie jakiegoś oddziału? Tak, ale nie chce zdradzać swojego pomysłu.
Te placówki, które nie znajdą się w sieci ministerialnej, mają być przekształcane w szpitale opieki długoterminowej. Mają się zajmować tymi, którzy nie wymagają intensywnego leczenia, tylko stałej, fachowej opieki.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.